Spotkanie w Ambasadzie RP w Den Haag, Holandia.
14 lutego 2019 r pojechałem na umówione spotkanie do Ambasady RP w Den Haag.
Spotkałem się z bardzo miłą i uśmiechniętą Panią Natalią Zweekhost-Kruger, przedstawicielką działu kulturalnego w Ambasadzie RP w Hadze w Holandii, która wysłcuhała mojej propozycji na organizację wieczoru autorskiego, a także jaką formę pomocy oczekuje przy promocji takiego wydarzenia. Przekazałem jeden egzemplarz książki Przygody Borwara z dedykacją i ustaliliśmy możliwą współpracę, gdy zostanie wydana w j. angielskim lub j. niderlandzkim.
Dzień walentynkowy był słoneczny i ciepły dlatego piechotą, przy aurze nadchodzącej wiosny, powolnym sapcerkiem, skierowałem się na plażę. Swoją drogę i odwiedzone miejsca w drodze uwieczniłem na zdjęciach, które załączam poniżej.
Kto by się spodziewał, że natknę się na zdjęcie Chief White Horse Eagle, który urodził się w 1822 i żył 108 lat, a może i więcej. Wsytawa ładnie zorganizowana, ale nieładnie, że nie mogłem nigdzie, nawet na Wikipedii, w blogach Interntowych doszukać się szerszych informacji o tym wodzu. Z odszukanych zdjęć wynika, że był zapraszany przez wiele krajów, przywdziewany pod modłę wyobraźni, potrzeby spotkań wielkich ludzi tamtych czasów i fotografów w fantazyjne ubrania, ozdoby, nie powiązane z jego plemieniem. Miało być z pewnością kolorowo, odmiennie, bogato w wisiorki, szokująco, wyróżniająco się. Plemiona Ameryki Północnej i Południowej liczyły w XV wieku ponad 47 mln osób, gdzie Ameryka Pólnocna miała ich z tje liczby ponad 5 mln. Przybycie białych z takimi chorobami jak np. ospa, odra zdziesiątkowały tamtejsze plemiona, gdzie oczywiście dołożyć zniewolenie i dyskryminację. Dzisiejsze rezerwaty „Indian” mają własne prawa, niezależne od praw stanowych, zwolnione są z podatków, mogą decydować kogo wpuścić, a kogo wydalić. Jednak brak informacji w świecie o nich i ich historii m.in. na Internecie jest wciąż jak widać bardzo mały, przynajmniej ciężko dostępny, może mało popularny bo nieprzydatny? Rezerwaty przydają się natomiast znakomicie do towrzenia ogromnej ilości kasyn, które są zwolnione z opłat. Czy bogacą się na tym rodziny Indian – tego nie wiem, ale były już rodziny, które przez wydobycie ropy na swoich ziemiach dotarły do bycia milionerami, aby znów zostać zniszczonymi w szale zazdrości i nienawiści białych, ale to już inna historia. Holandia ma to do siebie, że jest tutaj wiele kultur reprzentujących różne cywilizacje, kraje, wydaje się, że mogą między sobą żyć, ale prawo i politycy w wielu przypadkach nie pomagają w tysiącach sytuacji, gdzie dochodzi do kolejnych dyskryminacji, niewolnictwa XX i XXI wieku. Bardzo dobrze odczułem to na swojej skórze i doświadczeniu. Dlatego dołączyłem już w 2016 roku, a więc zaraz po przyjechani do Holandii, do związków zawodowych FNV, aby walczyć o prawa pacowników tymczasowych i tym samym ludzi. Szczerze? Wygląda to tak, że przychodzimy pod umówione spotkanie z „ważnymi politykami” na rozmowy, wysinięcie postulatów, a oni odsyłają „świeżaków” do odsłuchania i zdania raportu, który obiecują przekazać „górze” i tak koło się kręci niczym diabelski młyn nasmarowane różnymi obietnicami, słowami pełnymi słów, słowami rzucanymi niczymi piaski niosące przez morski wiatr tworząc ruchome wydmy, przykrywając w niepamięc największe osiągnięcia ludzkości, najbardziej rozwinięte cywilziacje w niepamięć.
Na koniec wędrówki spotkałem ciekawego człowieka, popijającego yerba mate i to można by stwierdzić na samym szczycie „dachu świata” i nie chodzi o jeden z „ośmiotysięczników”, a szczyt konstrukcji budynku molo w Den Haag przy diabelskim młynie, z którym mam kontakt na Facebooku do dziś. Jak to bywa z kontaktami na Facebooku często są tylko w fomie dawno dodanej osoby, jako znajomy nie będąc nim dalej. Tam na szczycie w słoneczny dzień, ale z racji wysokości już mocniej porywistym wietrze, nasza rozmowa miała charakter filozfii przemijania, myśli ulotnych o życiu, tu i teraz, co potem. Zdecydowanie jest człowiekiem żyjącym w pełnej wolności, w pełni zafascynowany legendą Maradony i Pelego, jako również miłośnik piłki nożnej. Kilka lat później wysłał mi swoje materiały w formie poezji w dwóch językach j. angielskim i hiszpańskim z prośbą o ocenę. Nie oceniam, przynajmniej staram się, więc nie oceniłem jego prac, po prostu tylko przeczytałem, ale na pewno kiedyś mu odpiszę, co w nich widzę, chociaż niedowidzam to postaram się dojrzeć to, co wyczuję, że jest dobre. W końcu niewarto dawać szansy rozwijać się prokrastynacji. (18.04.2022)